Mieszkający w Peru Polak nigdy nie nadrobi tego, co stracił nie mieszkając wcześniej w tym kraju. Ani nie straci tego, co zyskał jako Polak. Zwłaszcza atmosfery świąt Bożego Narodzenia.
Celebrowana przez dwóch księży salezjanów, trochę po polsku, trochę po hiszpańsku, bożonarodzeniowa msza święta z udziałem mieszkających w Limie Polaków i ich rodzin odbyła się w krypcie Bazyliki Virgen María Auxiliadora. Skąd te podziemia? Nie wiadomo. Ale wiadomo, że jeśli chodzi o polską tradycję świętowania narodzin Chrystusa przed potomkami Inków nie ma czego ukrywać.
- W Boże Narodzenie naprawdę jecie dwanaście potraw i na dodatek wszystkie bez mięsa – pytali Peruwiańczycy, którzy najpierw wzięli udział we mszy, a potem w bożonarodzeniowym spotkaniu w Domu Don Bosco - salezjańskim ośrodku wychowawczym dla młodzieży w Limie.
- To prawda, ale nie w Boże Narodzenie, tylko dzień wcześniej – trzeba było tłumaczyć Peruwiańczykom, którzy nie znają czegoś takiego jak wigilijna tradycja kultywowana każdego 24 grudnia. To dla nich historia z innego świata.
- A w Boże Narodzenie też jecie dwanaście potraw – dopytywali.
- Nie, więcej – można było zażartować, choć pamięć o polskim Bożym Narodzeniu chyba w każdym Polaku mieszkającym w Peru przywołuje obraz uginających się stołów. Jeśli dobrze policzyć, jest na nich w sumie więcej niż tuzin potraw.
Na limeńskim stole w Domu Don Bosco było ich rzeczywiście więcej. Bigos z niemieckiej kapusty kiszonej kupionej w supermarkecie prowadzonym przez Chińczyków, barszcz z peruwiańskich buraków i pasztet tak pyszny, że żal było pytać z czego – to niektóre z nich.
Ale najpierw był opłatek. Jak na Polaków przystało. Peruwiańczykom, którzy nie znali zwyczaju dzielenia się nim, bardzo się to spodobało.
Dla mnie była to dziwna uroczystość. Zorganizowało ją skupiające mieszkających w Peru Polaków stowarzyszenie Dom Polski. Ta nazwa pasuje idealnie do atmosfery tego polsko-peruwiańskiego Bożego Narodzenia. I choć nie było śniegu, tylko początek peruwiańskiego lata, to nie dlatego wszystko to wydawało się dziwne.
Dziwna była moc tych świąt. Nie straciła niczego ze swej potęgi. Nawet wtedy, gdy podzielić ją przez tysiące kilometrów, które dzielą Polskę od Peru. Odległość nie ma żadnego znaczenia, kiedy wszystko i tak kończy się w sercu.Rzeczywiście tak było. Kilkudziesięciu Polaków, których los z różnych powodów umieścił w dawnym kraju Inków, ani na moment nie posmutniało z tęsknoty za ojczyzną. Bo wszystko to działo się na ich oczach. W polskim domu, który teraz nazywa się Peru. Piotr M. Małachowski Posłuchaj kolędy śpiewanej przez Polaków w Peru:
Źródło: http://kochamyperu.pl/
|
lunes, 26 de diciembre de 2011
Polskie Boże Narodzenie w Limie. Tradycja płynąca z serc
Suscribirse a:
Enviar comentarios (Atom)
No hay comentarios:
Publicar un comentario